
„Nudny” Obłok
W dziennikach artysty od datą 20 stycznia 1903 roku, znajdują się pełne goryczy słowa:
Poczta przyniosła w numerze „Tygodnika” sąd Jaroszyńskiego o moim Obłoku. Jeżeli w Krakowie mało znalazł zwolenników, to już w Warszawie zdaje się żadnego. Czy tam w ogóle kto dobrze zrozumiał o co mi chodzi?
Chodzi o opinię uznanego krytyka sztuki Tadeusza Jaroszyńskiego na temat obrazów wystawionych przez Ruszczyca na Salonie w Warszawie. Pisał on następująco:
…doprawdy trudno jest zrozumieć, co znamienity artysta chciał przez ten utwór wyrazić, gdyż nieciekawy on jest jako kompozycja, nieprzyjemny w liniach, nieładny jako zestawienie plam barwnych i nie zajmujący pod względem nastroju, wystawia zaś okrągły , biały, a ciężki obłok na tle granatowego nieba i ciemna czubatą masę, niby jakiejś skały, wieńczący zielony pagórek…
Trudno zaprzeczyć, że taka ocena dzieła mogła z jednej strony zniechęcić do niego publiczność, aktualną i późniejszą, a z drugiej sprawić artyście sporo zgryzoty. Tym bardziej, że liczył na sprzedaż i konkretne zyski. Uważne przyjrzenie się obrazowi pozwoli nam na ocenę, że sąd wyrażony przez Jaroszyńskiego jest słuszny, czy też należy zaliczyć go do szeregu licznym pomyłek, jakie popełnili w dziejach sztuki jej krytycy.
Twórczość Ruszczyca była najczęściej odczytywana przez współczesnych (a za nimi idą także współcześni nam interpretatorzy jego malarstwa) jako nawiązywanie do idei rodzimej ziemi, do idei narodowej. A w obrazie (obecnie przechowywanym w Muzeum Narodowym w Warszawie) Ferdynand Ruszczyc zupełnie od tego schematu odszedł. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z dziełem, które odeszło od jakichkolwiek treści. Zdając sobie sprawę, że nie wszystkim spodoba się ta opinia, należy powiedzieć, że Obłok jest obrazem zbliżającym się do abstrakcji. Proces upraszczania przedstawianych elementów pejzażu, czyli trawiastego pagórka, ciemnego krzewu, niebiskiego nieba, oraz i białego, kulistego, obłoku, skutkuje tylko daleko zbliżonym podobieństwem. Co więcej, w dziele tym artysta nie ukazał – jak podnoszą znawcy tematu – żadnego obiektu znanego z innych jego malowideł. Żaden element dzieła nie pozwala rozpoznać wsi z okolic jego rodzinnego domu, które zwykł był przedstawiać.
Płotno podzielone jest na dwie strefy, w dolnej – zajmującej mniej więcej jedną czwartą powierzchni – widzimy pokryty zielono-żółtawą trawą stok pagórka, dzięki czemu malarz powtarza swój ulubiony zabieg kompozycyjny, sytuujący punkt widzenia widza, nieco poniżej obrazu. Pozornie patrzymy pod górę, zyskując wiesza przestrzenność kompozycji. Owo wrażenie zwiększa także – znowu często stosowany zabieg – wypukły kształt zielonego pasa trawy.
Na drugiej części płótna wyróżniają się dwa kształty o intensywnych kolorach: jeden namalowany czarna farbą, odcinający wyraźnie się od niebieskiego tła. Drugi, równie kulisty utrzymany jest w lśniących odcieniach bieli. Ów kontrast dwóch kul – czarnej białej – usytuowanych na jednym , niebieskim tle powoduje, że obraz z jednej strony nabiera przestrzenności, a z drugiej zyskuje pewien niepokojący nastrój. Biały kształt jest niewątpliwie tytułowym obłokiem. Zaś kilka ukośnych białych śladów na niebiskim tle dopełnia kompozycję.
Na pierwszy rzut okaz zdaje nam się, że oglądamy kolejny, typowy dla Ruszczyca, pejzaż ale w gruncie rzeczy w obrazie mało co się zgadza z naszym naturalnym oglądem świata. Czy zielony pas jest oraną ziemią, rosnąca trawę, a może już zżęte siano? W tej sytuacji widza zbija z tropu także ów ciemny kształt. Czy to kępa drzew, lub krzewów, budynek, a może stóg siana? Nie jesteśmy także rozpoznać ani pory roku przedstawionej na malowidle (co zazwyczaj może czynić w miarę bezbłędnie) ani być do końca pewnym pory dnia.
Jak widać, każdy krok dalej nie tylko nie daje nam jednoznacznych odpowiedzi, ale powoduje jeszcze większą dezorientację. Możemy powtórzyć za Jaroszyńskim: „doprawdy trudno jest zrozumieć”.
Anna Cymer pisze o obrazie:
W drugiej połowie XIX wieku zaszło w polskim malarstwie sporo zmian, a jedną z nich było wykształcenie się nowej formy pejzażu. Teraz nie był już tylko realistycznym odzwierciedleniem istniejącego miejsca, zapisem rzeczywistości, stał się pretekstem do swoistej zabawy formą, do malarskiej ekspresji, eksperymentów z kolorami, tonami, fakturami. Co więcej, poprzez autorsko interpretowany krajobraz malarze opowiadali o emocjach, ukrywali w nim symbole i metafory. Przemiany te były, rzecz jasna, związane w rewolucją zachodzącą w zachodnim malarstwie – polscy twórcy znali dorobek impresjonistów i symbolistów, podążali za tymi wielkimi przemianami. Na polski grunt jednak nie przechodziły one bezpośrednio, były twórczo przekształcane, a nie kopiowane.
„Obłok” Ferdynanda Ruszczyca jest wyrazistą emanacją tych przemian – a opublikowana w „Tygodniku Ilustrowanym” recenzja pokazuje, że może nawet nazbyt wyrazistą. Bo choć w „nowych” pejzażach pozornie banalne ujęcia i mało atrakcyjne widoki były już dopuszczalne, publiczność nie była najwyraźniej przygotowana na tak minimalistyczną kompozycję. Pędzony wiatrem biały obłok, kępa drzew czy krzewów i falująca trawa – to kompozycja z pogranicza abstrakcji!
Mimo daleko idących uproszczeń nie jest to jednak dzieło w pełni abstrakcyjne (być może nie jest nawet najbardziej abstrakcyjnym spośród obrazów Ferdynanda Ruszczyca), ale jest w tym obrazie zapowiedź dwóch niesłuchanie istotnych nurtów sztuce – stykamy się bowiem z malarstwem „samym w sobie”, w ten sposób idealny niemalże zbliżający się do rezygnacji z treści. Ale – mistrz wiąż operuje czysto malarskimi zabiegami. Na przykład, kompozycja ta wykorzystuje efekt „patrzenia pod światło”, co było jednym z tricków, chętnie przez Ruszczyca stosowanych. Dzięki temu przestrzeń obrazu staje się ciemniejsza, ale nie traci na swej wyrazistości, warto także zauważyć, że kompozycja staje się bardziej syntetyczna, dekoracyjna. Co pozwala malarzowi osiągnąć drugi efekt.
A jest nim szeroka siatka interpretacyjna dzieła. Obraz nie jest wieloznaczny w tym sensie, że nie można go zrozumieć, jest on wieloznaczny ponieważ pozwala odkryć wiele rozmaitych symboli zawartych w dziele.
Stając zatem ponownie wobec pytania czy dzieło Ruszczyca jest po prostu nieudane i nudne, należy udzielić odpowiedzi jednoznacznie negatywnej. To jest dzieło które jest po prostu niezrozumiałe – prostata formy pozwala nam na stwierdzenie, że chociaż wciąż Ruszczyc konfrontuje widza z ideą ziemi i siła natury, to sam nie jest do końca pewien w jak stronę pójdą jego artystyczne ścieżki.
Niestety nigdy się nie przekonaliśmy, jakie są owe możliwości. Na początku XX wieku Ferdynand Ruszczyc zrywa swoją artysta karierę i oddaje się wyłącznie edukowaniu młodych artystów.